środa, 21 marca 2018

Ari Ari!

Przyszedł czas, żeby napisać ostatniego posta na tym blogu.. Olimpiada i Paraolimpiada Pyeongchang 2018 dobiegły końca, a ja od dwóch dni jestem już w domu, w Polsce.
Te prawie dwa miesiące które spędziłam w Korei były najlepszym dotychczas okresem w moim życiu. Ludzie, których poznałam i chwile, które razem przeżyliśmy pozostaną w mojej głowie i serduchu na bardzo, bardzo długo.
Praca w Green Room była najlepszym zajęciem, o jakim wolontariusz mógł marzyć. Spotykanie tych wybitnych sportowców, czy ważnych osobistości prezentujących medale było ogromnym przywilejem i przyjemnością. Długo będę wspominać emocje, które towarzyszyły każdej kolejnej ceremonii, radość i wzruszenie medalistów, a także to jak niesamowicie jest usłyszeć proste 'dziękuję' od osób wychodzących z green room, uczucie kiedy Twoja praca zostaje doceniona przez tak wielkie osobistości.
Cały zespół ceremonii z którym miałam zaszczyt i przyjemność pracować, wykonał ogromną robotę, po to żeby widzowie przed sceną, jak i Ci przed TV na całym świecie zobaczyli taki a nie inny efekt końcowy w postaci ceremonii medalowej. Dopóki się tam nie znalazłam, nie miałam pojęcia jak ogromnych pokładów pracy i prób wymaga przygotowanie każdej pojedynczej ceremonii, po to aby osiągnąć cel jak najbliższy perfekcji.
Nasza niewielka społeczność green room to grupa najcudowniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek poznałam. Zespół managerów oprócz bycia świetnymi szefami, okazali się też przyjaciółmi, z którymi mam nadzieje utrzymywać kontakt przez długie lata.
W końcu moja cudowna ekipa wolontariuszy, nasza 5 z pokoju 5315, dziękuję za wszystko! Za wspólny śmiech, płacz, za wygłupy które niekiedy tylko my byłyśmy w stanie zrozumieć, za to że przez te 2 miesiące ani przez chwilę nie czułam się samotna. Dzięki naszej pracy zespołowej i zgraniu green room zawsze działał na pełnych obrotach i spełniał swoją funkcję w 100%! Dziękuję Asi, za to, że swoją energią i humorem zawsze potrafiła wszystkich rozbawić. Także za to, że nikt nie mógł uwierzyć że pierwszy raz spotkałyśmy się dopiero na lotnisku w Korei, czyli za to jak świetny kontakt złapałyśmy już od pierwszego dnia znajomości.
Dziękuję wszystkim wolontariuszom i pracownikom, działającym przy organizacji Pyeongchang 2018! Bez tysięcy ludzi pracujących za kulisami ta impreza nie okazałaby się sukcesem, a dzięki nam wszystko się udało i poprzeczka przed Pekinem ustawiona została bardzo wysoko ;)
Dziękuję swojej rodzince, za to że cały czas czułam ich wsparcie i dzięki temu mogłam korzystać z tego doświadczenia w największym możliwym wymiarze.
Dziękuję wszystkim znajomym i czytelnikom tego bloga za miłe komentarze i wiadomości, cieszę się, że mogłam Wam choć odrobinę przybliżyć to cudowne wydarzenie.

Na zakończenie powiem Wam, że jestem z siebie samej bardzo dumna. Przed wyjazdem do Pyeongchang miałam milion wątpliwości i pytań w głowie, denerwowałam się czy sobie poradzę, wśród obcych ludzi, z zadaniami i wyzwaniami, które zostaną przede mną postawione. Ale poradziłam sobie i to chyba najlepiej jak tylko mogłam, a 'obcy ludzie', których spotkałam na swojej drodze bardzo szybko stali się świetnymi znajomymi. Odkryłam także w sobie kilka nowych cech, o których nie miałam pojęcia i przekonałam się o tym, że jestem profesjonalistką, która poradzi sobie ze wszystkim.
Zobaczenie swojego nazwiska, wśród wszystkich pracujących na Medals Plaza, na telebimie w ostatni dzień, po wszystkich ceremoniach było wisienką na torcie. Bycie częścią tego wydarzenia było ogromnym zaszczytem i jestem wdzięczna wszystkim, którzy mi to umożliwili.
Całe doświadczenie z Olimpiadą i Paraolimpiadą było niesamowite i wiem, że przez długi czas nic nie będzie w stanie go przebić. Do Korei wrócę na pewno, najszybciej jak to będzie możliwe, bo te 2 miesiące pokazały mi jeszcze bardziej, że jest to kraj, który uwielbiam, w którym chcę spróbować zamieszkać. Nie wiem kiedy, nie wiem na jak długo, ale zdecydowanie jest to coś co chcę osiągnąć.

Bloga nie zamykam, bo sama chętnie za jakiś czas wrócę, żeby odświeżyć sobie wspomnienia, które tu opisałam. A kto wie, może w 2020 roku będę kontynuować blogowanie, tym razem z Tokio? ;)

Póki co.. See you~! :)



















czwartek, 15 marca 2018

Ari Ari!

Tak się przyzwyczaiłam do mówienia po angielsku, że chciałam zacząć posta w tym języku ;)

No więc jesteśmy już praktycznie w końcówce Paraolimpiady, niestety czas leci jak szalony i dni które zostały mi w Korei mogę już policzyć na placach jednej ręki :(
Paraolimpiada jest niesamowitym wydarzeniem, tak jak myślałam, sportowcy którzy pokonują swoje słabości i zmieniają je w swoje najmocniejsze strony są wielką inspiracją. Niektórzy z nich zdobyli po 4-5 medali!
Dzisiaj miałam okazję być świadkiem historycznego momentu, Igor Sikorski odebrał brązowy medal w slalomie gigancie na monoski! To pierwszy medal w narciarstwie alpejskim na Paraolimpiadzie od 20 lat, a pierwszy w historii w konkurencji monoski! Pan Igor oczywiście bardzo sympatyczny i skromny, bardzo miło jest spotykać tu tych wszystkich niesamowitych sportowców, a jak są to Polacy to w ogóle cudownie. Czekamy na powtórkę albo nawet poprawienie wyniku w sobotę ;)

Jeszcze ciekawostka, na koniec ceremonii codziennie odbywają się występy. Parę dni temu scena należała do Military Taekwondo, czyli do żołnierzy którzy trenują taekwondo. Powiem Wam, że zrobili takie show, że zbierałam szczękę z podłogi. To co wyprawiali jest nie do opisania, ale udało mi się zrobić kilka fajnych zdjęć, także będą poniżej. :)

W ogóle! Pogoda nas ostatnio rozpieszczała, 3 dni z rzędu mieliśmy ok. 15 stopni, a wczoraj temperatura doszła do 20 kresek! Było pięknie, ale dzisiaj przez cały dzień chmury, a potem nagłe pogorszenie i mgła plus deszcz i deszcz ze śniegiem :/ Mam nadzieję że od jutra wiosna znowu będzie z nami!

Ogólnie ten wpis nie będzie należał to tych ekscytujących i długich, bo powiem Wam szczerze że nie robię nic oprócz pracy, a tam czas leci tak szybko, że nie zdążę się obrócić a już czas iść na autobus do domu.
Także wrzucam parę zdjęć i lecę korzystać z ostatnich dni w Korei i z tymi cudownymi ludźmi! :)
See you~!





Prezenty na 'white day', czyli obchodzony miesiąc po Walentynkach dzień, gdzie panowie mają okazje się wykazać ;)

Wieczorny widok z tarasu

Widok z okna





Śnieg się roztopił, a przejście musi być ;)

Przypinka od Polaków, Polski Komitet Paraolimpijski

sobota, 10 marca 2018

Ari Ari!

Witam Was w pierwszy dzień Paraolimpiady Pyeongchang 2018 :)

Ale zacznijmy od początku.. Mieszkamy w Sokcho w Hyundai Soo Resort, brzmi ładnie ale szczerze mówiąc szału nie ma ;) Znaczy jest w porządku, ale resort wygląda tak jakby zatrzymał się w latach 80-tych. Można się przyzwyczaić, jednak do tej pory dziwi mnie gazowa kuchenka w pokoju i metalowy czajniczek dk gotowania wody. Są oczywiście plusy, np. to że jesteśmy w pokoju w 5 osób i wszystkie znamy się z Olimpiady i jesteśmy zgraną ekipą, więc całe szczęście udało się zrobić tak, żebyśmy były razem, bo szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie dzielenia tego 'apartamentu' z obcymi. Dlaczego? Ponieważ mimo tego, że jest przystosowany do pobytu 5 osób to miejsca jest na prawdę mało i trudno o choć odrobinę prywatności, ale że wszystkie się lubimy, to mamy w pokoju bardzo dobrą atmosferę i jest super. Plusem resortu jest też to, że w piwnicy mamy restaurację z kurczakiem i piwem, kręgielnię, bilard itd. Bardzo dobre jest też jego położenie, otoczony górami i jednocześnie bardzo blisko morza, a do pracy jedziemy nieco ponad godzinę.

Właśnie a propos pracy, w trakcie Paraolimpiady również jestem członkiem green room, całe szczęście ;) Czeka nas jednak więcej wyzwań tym razem, bo musimy być świadomi wielu aspektów pracy z Paraolimpijczykami. Pierwszego dnia pracy dostaliśmy kartkę z wyrażeniami, których mamy unikać i z tymi których powinniśmy używać, np. zamiast blind, czyli ślepy mamy używać visualy impaired, czyli niedowidzący. Mamy również zwracać uwagę na to, żeby nie rzucać się do pomocy Paraolimpijczykom, tylko spytać czy potrzebują naszej pomocy lub poczekać, aż sami o nią poproszą.
Odbywały się również próby ceremonii, jak w trakcie Olimpiady, jednak tym razem wcielaliśmy się w role sportowców niedowidzących lub ich przewodników, sportowców korzystających z wózków, a także prezenterów z różnorakimi niepełnosprawnościami. Co ciekawe, przewodnicy osób niedowidzących biorą udział w zawodach tak samo jak sami sportowcy, a więc również otrzymują medal. Powiem Wam, że ciekawie było się wcielić w rolę niedowidzącego sportowca. Mając zamknięte oczy dałam się prowadzić koleżance, nie było to łatwe. Na pewno nie można tego porównać do rzeczywistej utraty wzroku, bo mogłam otworzyć oczy w każdej chwili, jednak dało mi to pewnien pogląd na to jak wielkim zaufaniem muszą się nawzajem darzyć sportowiec i przewodnik, nie wspominając już o ogromnym zgraniu. Z ogromną niecierpliwością czekam na śledzenie konkurencji oraz na pojawienie się sportowców w naszym green room, ponieważ, może to trochę egoistyczne, ale myślę że cała Paraolimpiada będzie bardzo inspirująca.

A propos inspiracji! Wczoraj byłyśmy na ceremonii otwarcia! Wydarzenie piękne i właśnie niesamowicie inspirujące, dające do myślenia.
Ale po kolei, wczoraj miałyśmy dzień wolny, ale pojechałyśmy do Olympic Plaza, po to żeby pochodzić i odwiedzić między innymi sklep, bez tłumu odwiedzających ;) I zupełnie przypadkiem udało nam się zobaczyć jeden z końcowych odcinków sztafety z ogniem paraolimpijskim, który przebiegał tuż za ogrodzeniem naszego miejsca pracy! Bardzo się cieszę, że się udało, bo jest to wydarzenie pełne pozytywnej energii, którego na pewno warto być świadkiem.
Potem przechodząc koło naszego green room, zobaczyłyśmy że jeden z managerów ceremonii sam odśnieża wielkie zaspy śniegu otaczające nasze miejsce pracy. No więc niewiele myśląc spytałyśmy czy ma więcej łopat itd. do odśnieżania i zabrałyśmy się do pomocy. I tak z każdą minutą przybywało osób chętnych do odśnieżania, no bo halo, my w naszych 'cywilnych' ciuchach dawałyśmy z siebie wszystko, mimo że nikt nas o to nie prosił i był to nasz wolny dzień i po prostu zrobiło im się głupio ;) No więc półtorej godzinki i robota zrobiona. Fajnie było zrobić coś produktywnego i przynajmniej zasłużyłyśmy na obiad ;)
Po posiłku poszłyśmy na stadion, chociaż i tak musiałyśmy czekać do godziny 20, żeby móc zająć jakiekolwiek wolne miejsca. Jako, że nie miałyśmy biletów, wchodziłyśmy po pokazaniu akredytacji to mogłyśmy zająć wolne miejsca, jednak jakby pojawiła się osoba z biletem na to miejsce to musiałyśmy je oczywiście zwolnić. Tak się jednak nie stało i szczęśliwie nasza 6 siedziała razem, w jednym rzędzie. Każdy widz przy wejściu na stadion dostawał 'zestaw widza', w którym znajdowała się czapka, taka która można kupić w sklepie, pelerynka przeciwdeszczowa, poduszka na krzesełko na stadionie, kocyk i cały zestaw 'hot packów', czyli paczuszek, które się rozgrzewa przez potrząsanie i potrafią być gorące naprawdę długo, w zestawie były takie do trzymania w ręce, do włożenia do butów oraz do położenia na wspomnianą wcześniej poduszkę. Także powiem Wam, że taki zestawik pomagał wytrzymać 2 godziny w chłodnej i mglistej pogodzie. Przy wejściu na stadion można było także dostać flagę Zjednoczonej Korei, co było również pozytywnym akcentem wg mnie, mimo że nie wszyscy byli z tego powodu zadowoleni.
Sama ceremonia tak jak mówiłam, piękna i wywołująca wiele różnych emocji. Bardzo wzruszająca była część, w której ogień paraolimpijski pokonywał ostatni odcinek drogi do znicza. Niósł go reprezentant Korei w paraolimpijskim hokeju na lodzie. Z widoczną protezą nogi wspinał się po rampie prowadzącej do znicza, z ogniem na plecach. Zdecydowanie było widać determinację i wysiłek jaki Paraolimpijczycy wkładają w to co robią.
Program artystyczny niósł przesłanie, że marzenia są po to, żeby je spełniać i nie ma przeszkód, których nie da się pokonać. Świetne było to, że razem z  pełnosprawnymi artystami występowali Ci z różnymi niepełnosprawnościami i razem stworzyli niesamowity show, który zapamiętam na długo.

Dzisiaj pierwszy dzień z ceremoniami, a było ich aż 12! Dzisiaj pracowałam przy rejestracji sportowców, także rewelacja. Wszyscy bardzo sympatyczni i wyluzowani. Jedyny problem był z reprezentantami Białorusi, Ukrainy i Rosji, a właściwie Neutralnych Sportowców Paraolimpijskich, bo niestety praktycznie żaden z nich nie rozumiał angielskiego.. No ale na to nic nie poradzimy ;) Atmosfera oczywiście świetna, wszystko poszło gładko i oby tak dalej~

Tyle na dzisiaj!
Do zczytania się wkrótce~
See you! :)





Bandabi - przeurocza maskotka Paraolimpiady :)
















No śniegu było dużo ;)


Czas na wygłupy zawsze się znajdzie ;)